59. Lipa:drzewo pszczół, miodu i bujdy

„Lubiłem lipę, co nad sławnym Janem
Cień rozstrzelony zbierała pod siebie
I co rok miodu obdarzała dzbanem
Niewymyślnego w żądzach i potrzebie…”
Słowacki: Podróż do Ziemi Świętej

Lipiec – miesiąc pachnących kwiatów lipy, brzeczących nalotów pszczół, smak miodu na języku i gorących promieni słońca na skórze. Uwielbiam nasze słowiańskie nazwy miesięcy, bo mają swój specjalny urok swojskich skojarzeń, którego nie ma w tych obcych nam imionach rzymskich bóstw i cezarów jak Juliusz i Augustus. Dlatego lipiec to, dla mnie także, lipa w drugim znaczeniu naszej miejskiej gwary czyli tandeta, partactwo albo bujda na resorach w wielu odmianach tego bogatego pojęcia. W kulturze wiejskiej nikomu chyba nie przyszłoby do głowy, aby kojarzyć to dobroczynne drzewo z oszustwem. Możliwe, że pracownicy budowlani traktowali lipowe drewno pogardliwie, bo chociaż ma ono wiele zalet, absolutnie nie nadaje się do budownictwa. Lipa jest delikatna, miękka, kapryśna, artystyczna i faworyzowana przez stolarzy (meble), rzeźbiarzy i snycerzy. Wit Stwosz, twórca słynnego Ołtarza Mariackiego w Krakowie, wyrzeźbił z kloców lipy wszystkie jego figury. Łacińskie imię lipy, Tilia, wskazuje także na bardziej kobiecą naturę tego drzewa, w kontraście do „macho” dębu. Gdy powiem, że ten „chłop jak dąb” pracuje „na lipę”, to mniej więcej każdy odgadnie, co próbowałem wyrazić w metaforycznym języku drzew. Pośmiertne życie drzew daje ludzkości tyle dobrodziejstw, że od stuleci giną w masowym drzewobójstwie które, niestety, nie jest wszędzie karalnym przestępstwem, głównie dlatego, że przynosi pazernym mordercom ogromne dochody. W Europie drzewa mają już swoich ochroniarzy, o czym najlepiej świadczy wiekowa topola za oknem mego mieszkania. Doszczętnie spróchniała i skrócona o głowę, wciąż wypuszcza zielone gałązki z głębokich bruzd jej stuletniej kory, bo nadzorcy ekologiczni naszej gminy zabronili jej ścięcia. Krótki spacer po Wzgórzu Pierwiosnków (Primrose Hill), gdzie Druidzi zwykle zbierają się z okazji jesiennej równonocy, pozwoli mi uzbierać parę garści kwiatów lipowych, bo wiem gdzie ich szukać. Ich zapach jest niemal odurzający, a smak naparu z tych prastarych surowców zielarskich znam dobrze od szczenięcych lat, bo gdy tylko przeziębiłem się lub miałem chrypkę, kaszel albo gorączkę, musiałem pić tę lipowy nektar kilka razy dziennie. Miód lipowy jest dziś trudno znaleźć w Anglii, bo lipy powinny rosnąć gromadnie w zasięgu pasieki, a miejskie parki i ulice nie sprzyjają ani pszczołom ani pszczelarzom. Na półkach supermarketów miód skrystalizowany to zwykle galimatias wielokwiatowy, bez określonego smaku. Najbardziej powinno nas niepokoić masowe znikanie pszczół, o którym coraz częściej słyszy się od pszczelarzy. Często cytowane proroctwo Alberta Einsteina o wymieraniu pszczół na ziemi to lipa, wymyślona przez francuskich bartników, ale może w tym być wiele prawdy: „gdy pszczoły znikną z powierzchni ziemi, to ludzkość nie przetrwa dłużej niż cztery lata; bez pszczół nie ma zapylania; bez zapylania, nie ma żywności: bez pożywienia nie ma ludzi.” Wymieranie powodują głównie owadobójcze trucizny, sygnały telefonów komórkowych i genetyczne manipulacje roślin.

Słowa zabłąkane
Moje polowanie na słowa w gąszczach i chaszczach internetowych często przynosi mi cenne łupy. Niektóre wprawiają mnie w nieme zdumienie, jak np polsko-amerykańska firma Christ s.z.o.o,Wieliczka, która jest producentem „komunikantów i dewocjonalni”, co przekłada się na „pieczywo liturgiczne, wino mszalne, hostie, opłatki i kadzidło”. Firma otrzymała prywatne błogosławieństwo od bł.Jana Pawła II i produkcja jest nadzorowana przez kapelana. O ile pamiętam, Chrystus tylko raz wpadł w gniew, gdy złapał bicz i wypędził handlarzy ze świątyni. Ciekawe, jakby dziś Chrystus zareagował, gdyby odwiedził  wystawę SACROEXPO w targach Kielce i zobaczył menu na Ostatnią Wieczerzę prezentowaną przez Jego własną firmę. Pani prezes tej świątobliwej firmy zdradziła wścibskim reporterom, jakie mszalne wina są popularne wśród wielebnej rzeszy wędrujących po wystawie proboszczów i hierarchów. Bożo-le (Beaujolais)? Felieton opublikowany w londyńskim Dzienniku Polskim,piątek 13 lipca 2012 ©Stefan Grass

Tagi: ,

Komentarze 2 to “59. Lipa:drzewo pszczół, miodu i bujdy”

  1. signe Says:

    lipy u nas kwitły pod koniec maja i w czerwcu, teraz już właściwie nie wiem, co robią, zapach mają piękny,
    targi??? pieczywo liturgiczne??? mydło, powidło i kadzidło??? straszne rzeczy, Jezus Chrystus by się wściekł!!!

  2. stefan Says:

    signe, a ja uzbierałem sobie ździebko lipowego kwiecia na liturgiczny tizanek. Chrystus- spółka z ograniczoną odpowiedzialnością?? z własnym kapelanem?i do tego błogoslawiona przez bł. JPII Zgroza! Idę schrupać liturgiczną kajzerkę z mniodem 😉

Dodaj odpowiedź do stefan Anuluj pisanie odpowiedzi